KRESY
ILUSTROWANE
Numer Kosowski
Wydawca i
kierownik literacki: W. Mondalski.
Rok II. Nr. 12. z dnia 15 listopada 1925 r.
Tłumaczenie w języku
rosyjskim..
* * *
„KRESY ILUSTROWANE" są czasopismem poświęconem
krajoznawstwu, historji oraz życiu kulturalnemu
Polesia. Redagowane są w porozumieniu z
polskiem tow. krajoznawczem (oddział Poleski) w Brześciu nad
Bugiem.
Wydawca i kierownik literacki W. Mondalski.
SPIS RZECZY
— Gdyby tak przykład Kosowa znalazł naśladowcow...
— O architekturze i zabytkach pow. kosowskiego.
— Odbudowa powiatu kosowskiego.
— Samorząd w powiecie kosowskim.
— Szkolnictwo w powiecie kosowskim.
— Z wycieczki do dworku Kościuszki.
GDYBY
TAK PRZYKŁAD KOSOWA ZNALAZŁ NAŚLADOWCOW...
Pragnieniem naszem stałem i dawnem było w szeregu
monograficznych zeszytów dać obraz dzisiejszego Polesia.
Powiat za powiatem, miasto za miastem, pragnęlibyśmy
opisać i zobrazować na łamach „Kresów"... Niestety,
wiele przeszkód stoi na drodze chęciom — a najważniejsza
może to bierność, apatja, rzecby wprost można nie chęć
społeczeństwa...
Z tem większą radością prze to powitaliśmy idącą ku
nam z samego centrum Polesia, z Kosowa, z
Mereczowszczyzny inicjatywę wydania numeru
kosowskiego... Przyplątały się tu jednak jakieś
trudności wydawnicze, jakieś sprawy takie, o których
tylko ktoś wydający lekkomyślnie pismo ilustrowane na
prowincji może mieć pojęcie... Tak, że dopiero dziś w
dwa blisko miesiące po otrzymaniu materjałów jesteśmy w
możności wydać zeszyt poświęcony miastu i powiatowi
kosowskiemu, zeszyt, na który patrzymy z dumą, jako na
wyraz idącego ku nam z małego miasteczka poleskiego
oddźwięku idei propagowania kresów, ich życia i ich
pamiątek niebylejakich; pamiątek zapomnianych, a ku
którym pielgrzymki organizować by trzeba...
A pamiątek takich na Polesiu jest więcej... jest ich
w rzęczywistości bardzo wiele.
I zabytków jest dużo...
I prawdziwych dzieł sztuki znajdzie się pod
dostatkiem...
Tylko... brak chęci... i brak propagandy.
Brak zrozumienia tego, że trzeba piórem i obrazem
szerzyć znajomość Polesia...
Tem jaskrawiej przeto na tle ogólnej szarzyzny i
bierności odbija inicjatywa Kosowa zdobywającego się na
kilkadziesiąt ilustracji i kilka artykułów obrazujących
stan powiatu...
Gdyby — jeśli marzyć można — przykład ten znalazł
naśladowców, a „Kresy" chętnie każdemu powiatowi i
każdemu miastu udzielą miejsca, ile zajdzie potrzeba,
moglibyśmy w przeciągu roku niespełna zdobyć się na
ciekawą i oryginalną monografję Polesia.
...Zrobiłaby się rzecz duża, ważna i ciekawa.
Gdyby tak — powtarzamy — marzyć można... że w każdym
powiecie znajdzie się starosta p. Staniszewski i
sekretarz wydziału p. Hanebach i p. architekt
Wdowiszewski i jeszcze kilku innych, nawet nam ż
nazwiska nieznanych, którzy już to artykułami, już to
fotografiami przyczynili się do powstania niniejszego
zeszytu..
Rzecz jest nawet nietrudna, ale wymaga po pierwsze
ambicji pokazania swego zakątka, po wtóre pewnego
wysiłku.
W Kosowie ambicja była — i ludzie do pracy chętni się
znaleźli...
Dzięki temu wydajemy dziś kosowski numer „Kresów",
numer przenoszący nas w strony, gdzie pod skromnym
dachem dworku po dzień dzisiejszy niezniszczonym stała
kolebka Kościuszki, gdzie rozległ się dziecinny
szczebiet tego, który stał się wodzem narodu ku Polsce
dzisiejszej, demokratycznej, siermiężnej — a także i w
te strony, gdzie na gruzach magnackiej sapieźyńsklej
rezydencji wyrósł sobie i wybujał... jako znak czasu A.
J. Pines
Mereczowszczyzna i Różana są dwoma najciekawszemi
miejscowościami — powiatu kosowskiego. Sam zaś powiat do
najciekawszych na Polesiu należy.
Dlatego szczęśliwym zbiegiem okoliczności nazwać
musimy — że jako pierwszy zeszyt monograficzny wydajemy
zeszyt kosowski...
Czy i kiedy wydamy dalsze — nie od nas zależy.
O
ARCHITEKTURZE I ZABYTKACH POW. KOSOWSKIEGO.
Z rzędu ziem poleskich, które otacza atmosfera dawnej
kultury, na plan pierwszy wysuwa się jaskrawo kilka
miejscowości powiatu kosowskiego, w których do dziś
jeszce odnaleść można ślady dawnej świetności i sławy.
Rozsiane po całym powiecie drobne i znaczniejsze
środowiska ludzkie, prawie wszystkie poszczycić się mogą
wspaniałą swą przeszłością. Niezatarty duch sztuki,
chociażby przez drobiazg, przez szczątki starego muru,
zwalisk dawnych, jakiejś małej przydrożnej kaplicy i
strzaskanych ramion krzyża wiejskiego, przemawia do nas
głosem dawnych dziejów, głosem ludzi, którzy czuli i
rozumieli piękno.
Prawie w centralnej części powiatu leży miasto Kosów,
dziś miasto powiatowe, dawniej o wartości historycznej,
wspomniane w XV jako majątek Chreptowiczów. W obecnym
czasie nie posiada Kosów wybitniejszych rysów dawnego
miasta o charakterze polskim, zaledwie drobne
pozostałości pewnych budynków świadczą o tem, że
magnacka fortuna książąt Sapiehów z głównej siedziby w
Różanie i tutaj miała drobne swe posiadłości w postaci
obszernej posesji przy ulicy Kościuszki i wzniesionych
na niej budynków, które w pozostałych ruinach świadczą o
dawnej szczerze polskiej architekturze i dawnym
artyzmie. Usiłowania czynione dotychczas celem ustalenia
czasu powstania tych budynków doprowadziły do dosyć
poważnych rezultatów, odnaleziono bowiem części ich
urządzeń wewnętrz nych, świadczące o tem, że, jeszcze w
w. XVII i tu Sapieżyńskie posiadłości się rozciągały. Z
pośród wyniszczonych zabudowań m. Kosowa wychyla się
kościół zbudowany w r. 1878.
Wybitnie charakterystycznym środowiskiem dawnej
sztuki architektonicznej jest m. Różana. Niegdyś
wspaniała rezydencja wielkopańska Sapiehów sławiła się
na całą Polską bogactwami swemi i przepychem. Miasto to
położone w pięknej falistej miejscowości nad rz.
Zelwianką, posiadało wspaniały pałac z pięknym portykiem
i bocznemi arkadami od strony dawnego parku. Wysokie
usytuowanie tego pałacu królującego niejako nad miastem
całem, pozwoliło na zachowanie cało kształtu zarysów
dawnych budynków, a więc pięknej bramy wjazdowej
(korjergardy), skrzydeł i pałacu z arkadami.
Stary ten pałac, którego pozostałe szczątki z braku
opieki, nadwerężone zaburzeniami wojny światowej upadły
w gruzy, pamięta czasy, gdy mury przyjmowały gościnnie
Zygmunta I, gdy później w r. 1644 przebywał tu Władysław
IV i przetrwały czasy świetności, aż przyszła dola w r.
1698, gdy Różane ograbili Szwedzi. Od tej chwili jęło
się całe miasto chylić ku upadkowi. Po raz ostatni
przyjmował jeszcze pałac Różański króla St. Augusta w r.
1784. Z biegiem lat, gdy ostatni posiadacz pałacu książę
Sapieha przeniósł swą rezydencję z Różany do Dereczyna,
gdy pałac został żydom sprzedany, zaległa cisza w tych
drogich sercu polskiemu pamiątkach, rozległ się jedynie
zgrzyt obcy tym murom. Lewe skrzydło pałacu przebudowano
na fabrykę sukna, i od tej chwili datuje się jego
ostateczny upadek.
Bogate i piękne niegdyś miasto Różana, bogactwem
licznych fabryk sukna, jedwabiów, bielizny, posiada do
chwili obecnej charakter starego szczerze polskiego
miasta. Dominujący nad miastem stary kóściół fundacji
Tyszkiewiczów z XVI w., kościół którego sylweta rysuje
się na kilka kilometrów przed miastem, przetrwał pożar,
upadł w gruzy i znów się odbudował, zachowując w
całokształcie i szczegółach swą dawną architekturę.
Naprzeciw kościoła na rynku znajdująca się cerkiew, a nadewszystko budynek murowany: klasztor O. O. Bazyljanów,
przedstawiają również dużą wartość architektoniczną.
Prócz wyżej wymienionych zabytków posiada m. Różana
jeszcze wiele drobnych budynków, jak przy kościele
katolickim, kapliczkę cmentarną na wzgórzu, która mimo
nowocześnie odrobionych szczegółów w całokształcie
zachowały charakter bryły budynku polskiego, zewnętrznym
pełnym prostoty wyglądem, ujmującego serca swą wiekową
polskością.
O dwa kilometry od Kosowa znajduje się
Mereczowszczyzna, dawny majątek Flemingów, niegdyś
prawdopodobnie Kościuszkom przynależny, posiadający
drogą pamiątkę: dworek, w którym ujrzał światło dzienne
nasz bohater, urodzony i niestrudzony żołnierz
Rzeczypospolitej Tadeusz Kościuszko. Dworek pięknie
usytuowany, mimo swej starości wiekowej, czerstwo trzyma
się, jeszcze zachowując architektoniczny kształt swój
zewnętrzny dzięki pieczy Wandalina Pusłowskiego. Dreszcz
wojny światowej nie ominął dworku Kościuszkowskiego,
zatargał wszystkiemu ścianami, najeźdźca nie uszanował
pamiątki i z Wandalizmem zniszczył części dworku, które
przez władze polskie już odbudowane zostały. Ponieważ
jednak nie posiadał zasadniczych uszkodzeń trwać będzie
dalej pieczołowicie przez swoich chroniony.
Kosów Poleski. — Widok ogólny.
|
Fasada kościoła w Olszewie, zamienionego
przez
Rosjan w r. 1864 na cerkiew. —
W podziemiach
złożone są szczątki
ministra skarbu Xawerego ks.
Lubeckiego.
|
Plebania w Różanie, pamiętająca jeszcze świetne
czasy Sapiehów.
|
Grobowiec Pusłowskich w Piaskach pow.
Kosowskiego.
|
Kościółek w majątku Piaski.
|
Z ziem powiatu Kosowskiego wydziela się jeszcze
wybitnie miejscowość Piaski z piękną niegdyś kaplicą hr.
Pusłowskich, a także wieś Olszewo położona o dwa klm. od
maj. Piaski a posiadająca piękny Kościół fundacji
Pusłowskich z r. 1809. Kościół ten za czasów rosyjskich
przemianowany na cerkiew prawosławną, nie był w
kształcie swym zewnętrznym zmieniony, dopiero wojna i
wandalizm niemiecki zadały kościołowi w Olszewie cios
ostateczny; bowiem po zerwaniu miedzianego pokrycia
dachowego Kościół pozostający przez czas wojny bez
dachu, jął się rozpadać i dziś trudno go już od zagłady
uratować. A mieści on w sobie prochy drogiego sercu
Polaka, budowniczego Skarbu Polskiego Ministra Xawerego
Lubeckiego.
Prócz wybitnych miejscowości, o których wyżej
wspomniano, posiada pow. Kosowski jeszcze szereg
miejscowości drobnych, w których stara polska sztuka i
tradycja przetrwały. Udajmy się jeno w drogę a
napotkamy, jak n.p. pod maj. Połońsk o 7 klm. od m.
Różany, kapliczkę starą przydrożną wśród modrzewiowych
drzew tak u nas rzadkich, lub dwory stare dziś
zniszczone doszczętnie, jak dwór Zawiszów w Połońsku,
pełne ciszy i osamotnienia nad szczątkami polskiej
sztuki.
I starzeją się coraz bardziej te schroniska ludzkie,
te przybytki Boże porzucone samotnie na tej ziemi
naszej. Zabytki te nie zanikają jednak, bo jest w nich
siła czułych organizmów, przez które przeszły złe i
dobre lata, przeszły epoki sztuki, która się wyrażała
może czasem w formie dziwnej, dla pewnych ludzi trudnej
do zrozumienia, pozostawiła jednak niezatarty ślad w
postaci zabytku rodzimego, dawnego, skromnego,
oryginalnego, a nadewszystko związanego nierozerwalnie z
życiem ludu i ziemią naszą.
Wdowiszewski
Budownicz, Powiatowy.
ODBUDOWA POWIATU KOSOWSKIEGO.
Powiat Kosowski należy do najbardziej zniszczonych w
Polsce. Około 19000 budynków zostało całkowicie
zniszczonych. Odbudowano dotychczas zaledwie 40 %. —
Przyczyną tak powolnej akcji był z jednej strony
późny powrót mieszkańców powiatu z Rosji, t. zw.
repatrjantów, bo dopiero w 1922 roku, a następnie
niekonsekwentnie prowadzona akcja odbudowy, która
zamiast być najważniejszem zadaniem odrodzonej Polski
stawała się tylko balansem poruszanym czasem na wiecach
przez partje Sejmowe.
Działy się rzeczy wprost nieprawdopodobne, bo gdy dla
różnych rekinów handlu i przemysłu niezwaloryzowany
kredyt markowy był nieograniczony, o tyle akcja odbudowy
kresów była przez czynniki miarodajne niedocenianą i
obcinaną z kredytów. Rezultat po 4 latach 60% budynków
nieodbudowanych, 1/4 mieszkańców bezdomnych lub
zamieszkałych w walących się ziemiankach i blińdażach,
40 proc. ugorów, a stąd znowu głód, malarja i bandytyzm.
Podobno, dopiero z inspekcji ministra Thugutta, w roku
bieżącym dowiedziały się sfery rządowe i sejmowe o takim
stanie rzeczy.
Po wielokrotnych reorganizacjach wreszcie odbudowa
zdawałoby się stanęła na właściwej drodze. Nowa ustawa o
odbudowie postawiła problem ten na właściwej
płaszczyźnie. Z demoralizujących zapomóg bezzwrotnych,
zupełnie zresztą niedostatecznych, przeszła na drogę
pożyczek w pewnych wypadkach umarzalnych.
Cóż, kiedy sakramentalne zdanie „w miarę posiadanych
kredytów", unicestwia zakończenie odbudowy w jakimś
określonym terminie, niepotrzebnie rozgorycza ludność i
tem samem chybia celu.
Brak komasacji gruntów przeszkadza prawidłowej
zabudowie wsi i powoduje częste pożary — zaś techniczna
strona odbudowanych budynków pozostawia również wiele do
życzenia.
Dość powiedzieć, że w wielu domach kominy sporządzone
są z wydrążonych kłód drzewnych.
W tym celu byłoby wskazanem wybudować w niektórych
bardziej zniszczonych wsiach, wzorowe domy, aby
poszkodowani budujący wzorowali się na nich co do
proporcji, rozkładu i niektórych szczegółów konstrukcji.
Dużą pomoc w odbudowie mogłyby okazać komunalne kasy
pożyczkowe, których otwarcie projektuje, się tu w
bliskiej przyszłości.
Wogóle dopiero zakończenie akcji odbudowy możnaby
uważać za punkt wyjścia do pacyfikacji i uzdrowienia
województw wschodnich, a rozwój ekonomiczny może się
rozpocząć, rzecz naturalna, dopiero po odbudowie
budynków jak również i podnieść zdolność podatkową
poszkodowanych.
A. S.
SAMORZĄD W POWIECIE KOSOWSKIM.
Powiatowy Związek Komunalny (Sejmik) istnieje od
początku roku 1924. Krótki okres istnienia, nie dał
Sejmikowi możności należytego rozwoju. Dodatnio na jego
rozwój nie mogły wpłynąć również inne czynniki, np.
zniszczenie powiatu w czasie wojny, nieurodzaj w r.
1924, ciemnota włościan, wreszcie ustawy o finansach
komunalnych.
Mimo jednak ciężkich warunków, Sejmik Kosowski może
poszczycić się dosyć poważnymi rezultatami swej
półtorarocznej pracy. Nim zacznę je wyliczać, muszę
zaznaczyć, że powiat Kosowski, jest drugim po Kamieniu
Koszyrskim, najmniejszym powiatem Województwa
Poleskiego, posiada bowiem tylko 6 gmin wiejskich i 2
miejskie a ludności ma 70.000.
Najwięcej zainteresowania Sejmik poświęcił
zdrowotności publicznej; słuszność tego stanowiska nie
wymaga na Polesiu żadnych komentarzy. Staraniem Sejmiku
i na jego koszt zostały uruchomione: szpital w Kosowie,
bezpłatne przychodnie lekarskie w Kosowie, Telechanach i
Różanie; punkty akuszeryjne w Różanie, Telechanach,
Iwacewiczach i Piaskach. Ponadto Sejmik zamierza w
najbliższych latach uruchomić jeszcze dwa szpitale w
Telechanach i w Różanie i jedną przychodnię w Piaskach.
Na drugim miejscu poczynań Sejmiku stoją sprawy
drogowe. Powiat posiada drogi bitej tylko 14 klm.,
reszta to drogi gruntowe. Największą bolączką powiatu w
tej dziedzinie były kompletnie zniszczone mosty; toteż
Sejmik odbudował ich łącznej długości 250 mb. Pozatem
przystąpił do kapitalnego remontu drogi bitej. W
najbliższej przyszłości rozpocznie się budowa szosy
łączącej Kosów z Różaną na przestrzeni przeszło 20 klm.
Następnie Sejmik poczynania swoje skierował na sprawy
rolne. Zaangażował stałego instruktora rolnego, który
zajęty jest prowadzeniem pól doświadczalnych,
zakładaniem kółek rolniczych, spółek mleczarskich,
kooperatyw i t.p. Sejmik sprowadza zarodowe bydło,
świnie i jeszcze w bieżącym roku zamierza uruchomić
dwie stacje ogierów. Pomoc weterynaryjna została
zorganizowana przez uruchomienie trzech przychodni
weterynaryjnych bezpłatnych i bezpłatnego szczepienia
ochronnego zwierząt przeciw chorobom zakaźnym na terenie
całego powiatu.
W dziedzinie opieki społecznej Sejmik utrzymuje
sierociniec, w którym wychowuje 35 sierot a w bieżącym
roku zamierza uruchomić przytułek dla starców na 15
osób.
W dziedzinie szkolnictwa Sejmik nie zdołał dotychczas
swego programu zrealizować, gdyż posiadane środki ledwie
starczą na opędzenie wydatków bieżących i utrzymanie
zakładów wyżej wymienionych. Największy nacisk położono
na bezpłatne zaopatrywanie dziatwy szkolnej w
podręczniki. W tym roku, za sumę 6000 zł. da się
zaopatrzyć ledwo 3 gminy, reszta gmin będzie zaopatrzona
w roku przyszłym. W najbliższym czasie Sejmik zamierza
uruchomić dwie szkoły zawodowe wraz z internatami.
Ten pobieżny szkic działalności Sejmiku w cyfrach
przedstawia się na rok 1925 następująco:
Lp. |
Prel. dochody |
zł. |
gr. |
Lp. |
Prel. wydatki |
zł. |
gr. |
1 |
Pozostałość kasowa |
26564 |
— |
1 |
Koszta administracji |
28840 |
40 |
2 |
Dochody z majątku |
30 |
— |
2 |
Komunikacja |
110350 |
— |
3 |
Opłaty administracyjne |
500 |
— |
3 |
Rolnictwo i weteryn. |
16064 |
20 |
4 |
Zaległe podatki |
79121 |
16 |
4 |
Zdrowotność |
32490 |
— |
5 |
Subsydja rządowe |
22000 |
— |
5 |
Opieka społeczna |
19742 |
19 |
6 |
Dochody z podatków |
159779 |
42 |
6 |
Szkolnictwo i oświata |
8000 |
— |
7 |
Zwroty |
10960 |
— |
7 |
Cele kulturalne |
2350 |
— |
8 |
Dochody nadzwyczajne |
5465 |
— |
8 |
Utrzymanie policji |
75835 |
82 |
9 |
Sumy przechodnie |
99570 |
— |
9 |
Różne |
5996 |
79 |
|
|
|
|
10 |
Nieprzewidziane |
3000 |
— |
|
|
|
|
11 |
Jednorazowe |
1750 |
— |
|
|
|
|
12 |
Przechodnie |
99570 |
— |
|
Razem |
403990 |
— |
|
Razem |
403990 |
— |
Powyższe cyfry zestawienia zdołają może naszych
zawodowych pesymistów usposobić nieco pogodniej i może
przekonają czytelników, że z samorządami nie jest tak
źle, jak twierdzą niektórzy publicyści.
A. Hanebach.
Zamek Sapiehów w Różanie. — Brama wjazdowa,
a na
prawem skrzydle fabryka A. Pinesa.
|
Pałac Sapiehów w Różanie. — Ruiny dziedziniec
arkadowy.
|
Ogólny widok zamku Pusłowskich w Mereczowszczyźnie (obecnie starostwo Kosowskie).
|
Zamek Pusłowskich w Mereczowszczyźnie
od strony
północnej.
|
Fragment z parku w Mereczowszczyźnie.
|
Freski Żmurki i kominek marmurowy
w białej sali
zamku w Mereczowszczyźnie.
|
Dworek Kościuszki w Mereczowszczyźnie.
|
P. Władysław Staniszewski, starosta kosowski.
|
Szkoła powszechna w Kosowie.
|
Budynek w Mereczowszczyźnie będący siedzibą
sejmiku powiatowego.
|
Szpital sejmikowy w Kosowie Poleskim.
|
SZKOLNICTWO W POWIECIE KOSOWSKIM.
Rosja pozostawiła nam w spuściźnie stan oświaty tak w
powiecie kosowskim, jak na calem Polesiu na bardzo
niskim poziomie. Wśród ludności miejscowej znajduje się
przeszło 80 proc. analfabetów. Ilość analfabetów jest
nieproporcjonalna do ilości istniejących swego czasu
szkół rosyjskich, a to należy tłumaczyć tem, że rząd
rosyjski dla publicznej opinii tak krajowej jak i
zagranicznej zakładał i budował wprawdzie szkoły, ale
wprowadzając system nauczania zimowego t.j. od połowy
października do świąt wielkanocnych, rozmyślnie
wstrzymywał rozwój oświaty. Nadto materjał nauczycielski
rekrutował się naogół z jednostek nisko wykształconych;
nauczycieli z ukończonem seminarjum było bardzo,
niewielu. Nic więc dziwnego, że bardzo często napotyka
się ludzi, którzy chodzili kilka zim do szkoły a nie
potrafią podpisać się.
Na terenie powiatu kosowskiego, istniało przed wojną
55 szkół powszechnych, z tych 41 miało własne budynki;
wojna szalejąca przez kilka lat na naszych terenach
wschodnich, nie oszczędziła nawet tak na wskroś
pokojowej dziedziny, jaką jest bezsprzecznie szkoła.
Z istniejących budynków szkolnych nie ostał się cało
ani jeden, wszystkie zostały mniej lub więcej
zniszczone, 18 zaś uległo całkowitemu spaleniu.
Szkolnictwo poczęło się nanowo organizować dopiero w
roku 1921, t. j. w chwili powstania inspektorjatu
szkolnego w Kosowie Poleskim. Z braku jednak
odpowiednich budynków organizacja szkolnictwa idzie w
tempie powolniejszym, aniżeli w innych powiatach. Dzięki
energji Władz szkolnych i współpracy nauczycielstwa przy
pomocy P. B. O., odremontowano 23 szkół w powiecie oraz
wybudowano jedną szkołę dwuklasową w powiatowem mieście,
mimo to najdotkliwiej daje się odczuwać brak lokali
szkolnych w samym Kosowie. Wybudowana bowiem przez P. B.
O. szkółka typu dwuklasówki nie jest w stanie pomieścić
wielkiej ilości dzieci, których liczbą wynosi przeszło
500. Chcąc temu zapobiec, magistrat m. Kosowa na
posiedzeniu odbytem dnia 6 lipca b. r. uchwalił
przystąpić do budowy nowego budynku 7-mio klasowej
szkoły powszechnej i w tym celu zwrócił się do odnośnych
Władz szkolnych o pomoc. Nie wątpimy, iż Władze szkolne,
zwłaszcza Kuratorjum, Okręgu Szkolnego Poleskiego
uznając konieczną potrzebę budynku szkolnego w Kosowie
Poleskim, udzieli jak najdalej idącej pomocy i wkrótce
zostanie wybudowana 7-io klasowa szkoła powszechna, w
której dzieci szkolne tak miejscowej ludności jak i
licznej rzeszy urzędników będą mogły nareszcie pobierać
naukę w warunkach możliwie higienicznych.
W powiecie kosowskim istnieje obecnie 45 szkół z
językiem wykładowym państwowym. Miarą i oceną rozwoju
szkół była wystawa szkolna prac, rysunków, wypracowań i
robót, urządzona w Kosowie Poleskim w dniach 27, 28 i 29
czerwca b. r., która wzbudziła wielkie zainteresowanie i
uznanie dla władz szkolnych i nauczycielskich. Oprócz
nauki codziennej nauczycielstwo zajmuje się oświatą i
prowadzi szereg kursów dla dorosłych. Wszystkie szkoły w
powiecie zaopatrzone są w doborowe biblioteki, z których
korzysta nietylko młodzież szkolna, ale i dorośli. Jest
nadzieja że w krótkim czasie szkolnictwo powiatu
kosowskiego nie będzie różnić się niczem od wzorowych
szkół Województw centralnych.
V.
Personel szpitala Sejmikowego w Kosowie
z D-rem
Jaroszyńskim na czele.
|
Sala chorych w szpitalu Sejmikowym w Kosowie
Poleskim.
|
Kanał Ogińskiego. —
Budowa szluzy w Telechanach.
|
Grupa sierot z ochronki sejmikowej w Niwach
z
kuratorką p. Pankiewiczową i opiekunką ochronki
p. Skowronkówną wpośrodku.
|
Z WYCIECZKI DO DWORKU
KOŚCIUSZKI.
Tak się jakoś złożyło — że mieszkając trzy lata na
Polesiu... nie ujrzałam Polesia zbliska. Tyle że czasem
przez okna wagonu, co stanowczo jest zbyt
niedostatecznym sposobem zwiedzania kraju, podobnie
zresztą jak te wycieczki, gdzie w zbyt licznem, często
niedobranem gronie ludzie pędzą naprzód, niezadowoleni z
siebie, z otoczenia, nic nie widzą, niczego nie poznają
i w kwaśnych wracają humorach.
Raz, kiedyś, lat temu kilka, brałam w takiej
wycieczce, w innej stronie Polski, udział, i pozostała
mi
odstraszającem „memento" na zawsze... Te raz wiem, że
miłą wycieczkę robi się w gronie szczupłem, albo i w
większem, gdy ożywia je jedna wspólna, umiłowana idea,
jeden cel.
Osobiście wolę pierwszy rodzaj wycieczek nielicznych.
— a zato wygodnych...
Taką właśnie wycieczkę odbyliśmy z końcem sierpnia
b.r. w 6 osób do Kosowa, do Mereczowszczyzny, do
miejsca, gdzie stała kolebka Kościuszki...
Dzień był piękny, słoneczny, gdy wyjechaliśmy
wczesnym rankiem z Brześcia — na objazd czterech
powiatów poleskich... Piewszy etap podróży: Brześć —
Kobryń , nic ciekawego. Zastrzegam się tylko, że to:
„nic ciekawego" — to jedynie moje indywidualne
wrażenie.... Krajobraz z razu typowo podlaski, jako, że
jedziemy wciąż jeszcze krawędzią kredowej „niecki"
poleskiej... Urozmaiceniem tylko pęd powietrza bijącego
w twarz — i pierwszy tuż za Brześciem „wypadeczek",
zatrzymujący nas na jakie trzy godziny w polu... W dali
od dobrej szosy: łąki i bagna... a na nich ruch pełen
życia, jaki czynią sejmikujące bociany... Prawda, wszak
to dla nich czas odlotu w dalekie, cieplejsze kraje, i w
dodatku bez — paszportów!..
Szczęśliwe, naprawdę szczęśliwe bociany!
Wkońcu po naprawieniu auta jedziemy dalej wprost do
Kobrynia.
Kobryń — jest miły i ładny — jak wogóle miłe są
widziane przezemnie miasteczka poleskie.
P. starosta kobryński, do którego zajeżdżamy wprost
po informacje, gdyż wycieczka ma charakter dziennikarski
— udziela nam wszystkich wyjaśnień nader chętnie i
pokazuje osobliwości swego grodu... Wyjaśnień nie bardzo
słucham... Większą wartość posiadają one dla jadącego z
nami redaktora „Rzeczypospolitej" p. Junoszy Gzowskiego.
Z wzruszeniem zato i z ciekawością oglądam dworek
Traugutta, stary obszerny domek w stylu polskim z
charakterystycznym gankiem i ciekawym dachem, jedne z
niewielu pamiątek, jakie pozostały po bohaterze na
rodzinnem jego Polesiu...
Z Kobrynia wybieramy się prosto do Hruszewa. Cieszę
się na myśl, że za kilkanaście minut (bo z „stolicy"
powiatu do rezydencji poetki Polski i Polesia p. Marji
Rodziewiczównej tylko 24 km. odległości) ujrzę umiłowaną
autorkę... Niestety, aczkolwiek na szosie doskonałe, na
polskiej drodze auto nasze zawiodło... Zaryło sie w
piaski, resory — zdaniem szofera — zagroziły pęknięciem
i trzeba było wracać... bo nim budowana szosa za lat
kilka zostanie wykończona — do Haruszewa najlepiej
jechać... tankiem, albo co prościej i łatwiej -
zwyczajnym wózkiem.
Zawracamy więc z powrotem; wycieczkę do Hruszewa
odkładam na rok następny i znów doskonałą szosą mkniemy
do Prużan...
Prużana... Olbrzymie koszary i ładne, z szeregiem
architektonicznych zabytków, zarówno budynków jak
kościołów, miasteczko... Stare ślady kultury polskiej
wszędzie. Pełno śladów dawnego polskiego władztwa,
których Brześć, dziką barbarzyńską, ręką został od
jednego zamachu pozbawiony...
Wieczór miły spędzamy na pogawędce u państwa F. w
jednym z t. zw. oficerskich budynków koszar... Przed
wieczorem podziwiamy jeszcze piękną jazdę oficerów
stacjonowanego tu pułku kawalerji. Noc w Prużanie, w
„hotelu", na miarę powiatowego miasteczka, do
najmilszych nie należy.
Tem milszem zato jest przebudzenie się rano i
powierzenie losów całego dnia, przyjacielowi naszemu
wypróbowanemu: autu, które mknąc po wciąż jeszcze
doskonałej szosie wwozi nas w sławną, choć mało znaną
puszczę różańską...
Kraina puszcz, borów, lasów i bagien. Rdzenne
Polesie! Na boku została puszcza szereszewska, daleko od
nas Białowieża, z swemi pamiątkami, parkiem narodowym i
zabytkami carskości... My zaś zato jedziemy, mkniemy
doskonałą szosą przez najbardziej puszczańską z puszcz
poleskich, puszczę różańską...
Wzdłuż drogi sterczą jak kolumny olbrzymie spięte u
góry żielonem sklepieniem gałęzi — sosny przeogromne...
Kilometrami nic jak tylko sosny i sosny a za nimi o
kilkadziesiąt kroków w głąb puszcza ze swojemi tajemnicami, z matecznikami, z których wywodzą się
niedźwiedzie i łosie,, gdzie są wilcze komysze i jamy
lisie i borsucze, a podobno i znakomite schronienia
chłopskich „raubritterów" czasów dzisiejszych —
bandytów...
Panowie, biorący udział w wycieczce — uzbrojeni; więc
nie bardzo liczymy się z napadem...
Mimo to nadsłuchujemy głosów idących z puszczy — i
wdychamy z rozkoszą aromatyczną woń lasu w upalnym, a w
wilgotnym lesie, nieco dusznym poranku.
Mkniemy tak lasem — szosą wciąż jeszcze znakomitą...
W pewnym punkcie las się wyjaśnia... To „Polackaja
tryba"... Tędy szła z wiosną, zdaje się w maju, banda na
tartak w Michalinie, tędy chodziły stale bandy
dywersyjne.
Chodziły, a nie chodzą. Stosunki bezpieczeństwa na
Polesiu poprawiły się znacznie... choć, podobno, w tym
czasie, gdy przez puszczę przejeżdżaliśmy, tłukła się
tam banda, jakaś...
Ostatecznie wydostaliśmy się z puszczy i dojechaliśmy
do Różany.
Skromne, małe miasteczko w ślicznej okolicy nad
rzeczką Zelwianką, miała ongiś Różana wspaniały pałac z
prześlicznym portykiem, bocznemi galerjami, olbrzymim
parkiem, oranżerjami i ogrodami. Wrzało tu życie bujne i
bogate... Przepych i bogactwa różańskich Sapiehów słynne
były na całą Polskę... Tu wszak koncentrowało się życie
dalekiej okolicy, tu młodzież na dworze wielkopańskim
nabierała manier, ogłady i poloru — tu gościnność
staropolska nabierała takiego rozmachu, o jakim my w
naszych stosunkach groszowych pojęcia mieć nie możemy.
Taki pałac to nietylko wielkopańska rezydencja
była... ale i muzeum najrozmaitszych osobliwości
bezcennych, ale i siedziba wojskowego dowództwa i szkoła
rycerska...
Była...
Czasy się zmieniły, świetność znikła, rozsypały się
mury, z prześlicznego portyku tynk leci, a oko
przechodnia zatrzymuje się na tabliczce: „A. I. Pines,
fabryka sukna". Ostatni Sapieha przeniósł siedzibę mocno
podupadłego rodu z Różany do Dereczyna... Pałac
sprzedano żydom...
Dziś na lewem skrzydle przepysznych jeszcze ruin
ohydna przybudówka fabryczna... na dziedzińcu szczątki
kolumn... gęsi, drób i stukot maszyn...
Myślę, że wieczorną porą, gdy słońce rzuca czerwonawe
blaski marzyłoby się usiadłszy na wypadłym z murów
głazie prześlicznie o tych czasach, gdy na dziedzińcu
brzmiały fanfary, gdy potykali się rycerze o dank z ręki
wojewodzianki czy kasztelanowej...
Albo i o tych czasach, kiedy to bawił tu Zygmunt I w
goście, a Sapieha z garncowego puhara pił jego
zdrowie...
Puhar był garncowy, król był wielki, Sapieha —
wielmożą był i miał guest nie byle jaki... Pił toast na
cześć królewskiego gościa a z murów waliły dżiała... Z
tych samych murów, w których dziś pan Pines sprzeda metr
chodnika za złotych pięć czy siedem... Zmieniły się
czasy, zmienili się ludzie... Różański pałac do upadku
się chyli... a ja na jego gruzach żałuję przeszłości...
A przecież z żywymi trzeba naprzód iść, po życie
sięgać nowe...
Z zadumy wyrywa mnie syrena samochodu... Jedziemy
dalej wprost już do Kosowa.
Jedziemy dalej polną, kiepską drogą; jedziemy zwolna,
mijamy jakieś wsi poleskie, jakieś wsi żydowskie — zdaje
się dla etnografa bardzo ciekawe — i dojeżdżamy do
Kosowa...
Cóż Kosów? Małe, dość schludne, odbudowujące się,
miasteczko, stolica terytorjum bardzo dużego, pod
względem liczby ludności wielce małego, powiatu...
Niech o Kosowie piszą inni... Mnie zajęły dwie
rzeczy: prześliczny w ładnym parku pałac p. Wandalina
Pusłowskiego — i bardzo skromny, bardzo niepokaźny, tuż
prawie obok leżący (w Mereczowszczyźnie) dworek, w
którym urodził się Kościuszko...
W pałacu dziś ma siedzibę starostwo kosowskie —
wygodną, wytworną, jedną z najwytworniejszych w
Polsce...
A opodal, za parkiem, o kilkadziesiąt prawie kroków,
dworek Kościuszld — dworek w którym urodził się bohater
narodowy.
Nie był to, ściśle mówiąc, dworek jego rodziców. Pan
miecznik województwa brzeskolitewskiego był bowiem tylko
dzierżawcą Mereczowszczyzny...
Dworek stary przetrwał różne czasy, złe i dobre,
przeważnie złe, i poważnie nadwyrężony zębem wojny
utrzymał się do dnia dzisiejszego...
W chwili, gdy go zwiedzaliśmy, remont podniszczonego,
miłego, w wybitnie polskim stylu, dworku był w pełnym
toku.
Dworek — wśród drzew i zieleni, na wysokiej szkarpie
— dość obszerny i wygodny
Prowadzi do wnętrza typowo polski ganeczek i sień...
Pokazują nam pokój w którym miał się urodzić przyszły
bohater... Ten czy inny, może w rzeczywistości inny,
trudno dziś wiedzieć, ale to i obojętne — wszak cały dom
pamiątką narodową...
I dobrze, źe się odnawia, restauruje — a jeszcze
lepiej, że nie będzie więcej zamieszkany, że
prawdopodobnie powstanie tu kościuszkowskich pamiątek
muzeum...
Jako pierwszą pamiątkę powiesiłabym tu... te
fotografje z niedalekich Siechnowicz, na których widnem
jest jak wdzięczny naród zubożały — nie był w stanie za
kilkanaście bodaj złotych położyć kamienia na grobie
rodziców bohatera... i pozwala mogile pogrążyć się w
zapomnienie...
Dziś tu desek pełno, stuk siekier, rozgwar pracy; —
kościuszkowski dworek odnawia się, by odtąd trwać jako
czczona, pamiątka...
* * *
Osiągnąwszy cel podróży: Kosów i Mereszczowszczyznę
wracamy nocą do Brześcia... Znów ta sama droga
powrotna... Znów puszcza i ogłupiałe światłem samochodu
zające, kicające przed nami w blaskach reflektorów, w
lesie wyjące gdzieś w dali podobno wilki...
Bereza Kartuska śpiąca i cicha... Kobryń bez znaku
życia i wreszcie światła Brześcia. Przed tem jednak most
kolejowy i mała katastrofa przy omijaniu fury
prowadzonej przez śpiącego chłopka, omal nie upadek
przez barjerę mostu na tor kolejowy — lekki dreszcz
trwogi — i powrót do domu po jednej z najmilszych w
życiu wycieczek...
Janina Mondalska.
* * *
|